Psychiczne Pojednanie



Korekta ciała działa

        Za kilka miesięcy skończę 34 lata. Mój pierwszy kryzys psychotyczny przeszedłem w wieku lat 17-stu. To znaczy, że zbliżam się do urodzin, po których nieodwracalna większość mojego życia będzie przeżywana pod nieodwracalną dla współczesnej medycyny diagnozą “zaburzeń schizoafektywnych”. Niektórzy zapytają, co to takiego? Diagnoza ta zawiera prawie wszystko, co może się psychicznie namieszać w głowie człowieka: trochę urojeń i omamów (objawy pozytywne), trochę wycofania i apatii (objawy negatywne), trochę manii i trochę depresji (zaburzenia afektu). Jak tylko jedno z tych “trochę” się pojawia, to obezwładnia doświadczającego choroby bez litości, na 100%. 
        Współczesne nauki medyczne (psychiatria i neurologia) badają przyczyny tego rodzaju zaburzeń. Odkryto, że o chorobie psychicznej decyduje niezrównoważenie związków chemicznych w ludzkim mózgu, konkretnie w neuroprzekaźnikach, które odpowiadają za przesył informacji między neuronami. Choroba na poziomie ciała, wydaje się wystarczająco dobrze zbadana. Wieloletnie badania ludzkiego mózgu dały  obraz tego, co się dzieje “nie tak” z neuroprzekaźnikami. Na tej podstawie opracowano leki, które korygują ich funkcje. Dzieje się to za stosunkowo niską cenę skutków ubocznych. Leki leczą, jak z ich natury powinno wynikać, ale nie uzdrawiają. Pozwalają jednak wyjść z patologicznego stanu umysłu, powstałego w wyniku patologicznej pracy mózgu.

Podrasowany odbiornik

        Choroba mózgu jest czymś wyjątkowym. Jak mało który, ten rodzaj schorzenia wywołuje ekstremalną zmianę naszego odbioru rzeczywistości, powoduje ekstremalne przeżycia, z czego wynikają ekstremalne zachowania. Przeogromna wrażliwość, wszechogarniający lęk, rozpad osobowości, demoniczne opętanie - to symptomy jakich doświadczyłem w ekstremalnej formie psychozy. 

         Jak postrzegam przeżywanie psychozy?

        W psychozie jesteśmy jak podrasowany odbiornik radiowy, który zbiera i emituje fale z wielu stacji naraz. Nasze mózgi nie są gotowe na taki odbiór, nie są w stanie przesiać nadmiernej ilości informacji i mieć z niej konkretny użytek. Za to gubimy się w chaosie, który zawiera przeżycia zarówno piękne, uwznioślające, jak i dołujące, straszne. Nadmiar danych, które wywołują ten chaos, spowodowany jest wadliwą, nadmierną czułością mózgu-odbiornika” . Korekta działania tego organu potrzebna jest dla normalnego funkcjonowania. W obecnym stadium rozwoju medycyny osiąga się to stosując leki psychoaktywne. Złożoność procesów, które zachodzą w mózgu, jest tak wielka, że psychiatria nie jest w stanie dać definitywnych odpowiedzi na temat mechanizmów powstawania i przebiegu choroby. Wielu anty-psychiatrów wykorzystuje to jako argument przeciw stosowaniu leków. Niemniej to, co jest już wiadome, daje szansę w wielu przypadkach na skuteczne leczenie objawów choroby. Wymaga to wytrwałości i konsekwencji w przyjmowaniu leków, oraz pogodzenia się z ich skutkami ubocznymi. Dostajemy za to bezpieczeństwo i komfort życia bez psychozy. 

        Kluczowym elementem terapii jest zrozumienie, że stan chorobowy to nie to, kim naprawdę jesteśmy. To tylko efekt zaburzenia na poziomie ciała. Jest to określane jako krytycyzm. Nie wątpię, że każdy chory, tak jak ja dostaje informacje z otoczenia, że coś z nim jest nie tak. W moim przypadku zawsze to uczucie pojawiało się też wewnątrz. We wcześniejszych psychozach krytycyzm pojawiał się później, w późniejszych - dużo wcześniej. Pozwalało mi to wracać do terapii lekami i kilka razy uniknąć koszmarnej hospitalizacji. Myślę, że ten niezbędny krytycyzm często jest blokowany przez ego, które w strachu przed wstydem i w obronie przed upokorzeniem boi się przyznać: przechodzę chorobę psychiczną.

         W całej mojej pracy przy tym blogu chodzi o to, żeby ludzie z psychiczną chorobą przestali bać się tego stwierdzenia. Ten strach, nie musi nas pchać w otchłań kompleksów. Powinien być czymś, co pcha nas do przodu, ku wzięciu odpowiedzialności za swój stan psychiczny. Ważne by nie kultywować błędu przypisywania sobie, czy komukolwiek innemu winy za przechodzone zaburzenie. Nie wybraliśmy sobie własnego mózgu. Porzucić ego i pozwolić sobie pojednać się z chorobą - to pierwszy krok do Pojednania, pełnej akceptacji rzeczywistości. Taka pełna akceptacja pozwala wytrwać w terapii lekowej (jeśli jest konieczna) oraz daje pole do odpowiedniej higieny życia.

        Higiena ta polega na pełnym odrzuceniu substancji stymulujących objawy wytwórcze choroby. Zewnętrzne środki indukujące psychozę (substancje psychotropowe, w tym THC i CBD) stwarzają ryzyko powrotu do tych stanów.  Akceptacja “zakazu” ich przyjmowania może być łatwiejsza przy zrozumieniu, że narkotyki już nic w tobie nowego nie otworzą, a branie ich to próżna praktyka. Uwznioślające stany, których było dane ci doświadczyć w psychozie są powtarzalne poza nią. Teraz z wiedzą i doświadczeniem, które masz, jesteś w stanie przeżywać je z pozycji spokojnego obserwatora, czystej świadomości wyciągniętej poza ciało, w którym odbywa się proces przeżywania. Przyjęcie narkotyków za to może skutkować pogłębieniem przeszłej traumy zaistniałej podczas dezintegracji umysłu, czyli bezsensownym gonieniem własnego ogona w psychicznym bólu. Trzeźwość umysłu zwiększa nasze szanse dla szybszego pójścia naprzód, nie trwania w bagnie tego, co minęło.


Błąd bycia Mesjaszem

        Mesjanizm to schemat urojenia, które oceniam jako najistotniejszy błąd postrzegania, “spychający mnie z mojej Drogi. Pułapka mesjanizmu polega na tym, że zaczynamy czuć się jak sam Bóg, uosabiamy się z Bogiem. Do tego stopnia, że błędnie wydaje nam się, że musimy wiecznie powtarzać To, co zostało już dokonane dla nas na krzyżu. W psychozie w 2014 roku, która była moim personalnym zmierzeniem się z bogiem ciemności, nie potrafiłem się przełamać i poprosić o uwolnienie. Na górze Edka mówiły przeze mnie inne jednostki, ja nie byłem w stanie temu zapobiec. Świadomość została ograniczona przez wpływ THC, który działał jak neuroprzekaźnikowa oliwa podsycając tygiel w mym mózgu. Poczucie obecności—co opisywałem wcześniej—było mocno stłumione, a świadomość zanikała, co dawało potencjał innym istotom, “demonom, przemówić przeze mnie. Nie skończyło się na obcej mowie, obcy czyn został dokonany przez moje ciało—popchnąłem mocno Edwarda. Demon chciał go zabić, i tak mi tłumaczył drogę do uwolnienia się. Jak już to się stało, szybko przyszło chwilowe opamiętanie. Wróciwszy do siebie, momentalnie zapłakałem nad tym czynem, zacząłem przepraszać i dopytywać się, czy wszystko z Edkiem O.K. Było O.K. Edward szybko mi wybaczył, rozumiał, że to nie byłem ja. Obawiał się o mnie, patrząc jak się miotam.


Konieczność nawrócenia

        Pamiętam moment utraty mowy, gdy schodziłem z góry. Biegłem boso, mróz chwytał, a ja miałem przemarznięte stopy, jednak ból mych stóp nie równał się w najmniejszym stopniu psychicznym mękom, jakich wtedy doświadczałem. Myśli rekonstruujące, które wyciągają z lęku budowały na powrót moją integralność umysłu, którą w następnym momencie gubiłem. “Jezus był hipsterem—taka niby błaha myśl przewijała mi się wtedy w kółko w głowie. Nie ma błahych myśli. Hipster to modniś, pięknoduch, termin godny raczej pustych, światowych młodzieńców, niż Mędrca, Największego Nauczyciela. Głos szatana wyraźnie chciał ośmieszać Mistrza i mieć we mnie, ówcześnie nienawróconego, zbłądzonego psychicznie sojusznika. Odebrało mi mowę. Zacząłem wymawiać pojedyncze samogłoski i czytałem “E ze ściany wielkiej fabryki, które było dla mnie “słowem początku... Siedziało we mnie wtedy, miałem praktycznie na języku imię “Jezus jednak czułem się zablokowany, żeby je wypowiedzieć... i poprosić o uwolnienie od złych myśli. Teraz rozumiem, że to wynikało z tego, że w myślach równałem się z Nim, myśląc, że to właśnie ja Nim jestem. Niejako dawało to "logiczne" usprawiedliwienie dla psychicznego cierpienia, które wtedy przechodziłem. Jednak, co najgorsze, utwierdzało mnie to w tym cierpieniu, błędnie rozumującego, że przebywanie w tym stanie jest potrzebne. Teraz po moim nawróceniu i wglądzie, który uzyskałem na drodze Mistrza Jezusa rozumiem, wiem, że Droga, którą przebył Pan została przebyta, by nikt z ludzi nie musiał jej powtarzać. Tak też rozumiem sens słów: “W Jego ranach jest nasze uzdrowienie. Zrozumienie, że nie jest się Chrystusem jest koniecznością dla zachowania zdrowego umysłu. Jednak zaprzeczanie, że Chrystus jest zharmonizowany z naszym sercem wiąże się z unieważnieniem Drogi, którą przebył dla wszystkich żyjących, co finalnie skazuje zaprzeczającego na jej bezcelowe powtarzanie. Dlatego też Pan Jezus jest Bramą i nie inaczej jak przez Niego wchodzimy do Królestwa Bożego. Dzieje się to nigdzie indziej, jak Tu i w czasie nie innym niż Teraz. Bóg Wieczność jest poza czasem i przestrzenią naszego postrzegania.


Wybielenie umysłów

        Traktuję leki psychoaktywne jako środek pośredni, dający stabilność do funkcjonowania w świecie. Pojednanie, które nastąpi wraz ze zmierzchem świata będzie uwolnieniem od konieczności dokonywania lekowej korekty neuroprzekaźników w mózgu, która służy wyłącznie utrzymaniu dotkniętych chorobami psychicznymi w świecie. Umysły tych, co wytrwają do końca będą wybielone. Myśl złego nie będzie miała do nikogo przystępu. Szatan będzie raz na zawsze zapieczętowany w piekle. Koniec utrapienia i cierpienia. Bóle i jęki rodzenia ustają. Narodzi się Nowa Ziemia i Nowe Niebiosa.


Doceniasz to co robię?
Postaw mi kawę na buycoffee.to


Komentarze