FAKTY O ZABURZENIU SCHIZOAFEKTYWNYM

Bystrość i intelekt na psychotropach

To pytanie w komentarzu od blue sky zmotywowało mnie do szerszej odpowiedzi w formie tego wpisu na blogu.

Jedna prośba, musisz koniecznie powiedzieć mi jak Ty to robisz, że na tych tabletkach dałeś radę tyle się nauczyć i doskonale myśleć. Dlaczego jedni nie są w stanie po tych tabletkach zrobić nic a Ty dajesz radę bystro myśleć. Będziemy wdzięczni za odpowiedź. 

Jak ja sobie intelektualnie radziłem przyjmując leki?

Musicie wiedzieć, że w początkowych fazach po moich kryzysach nie radziłem sobie wcale.
Oglądając moje filmy teraz widzicie mnie po upływie 2.5 roku od ostatniego kryzysu i prawie 5 lat po ostatniej hospitalizacji. Jestem aktualnie na docelowych najniższych dawkach leków. Ostatnio udało mi się nawet opanować najbardziej uciążliwy skutek uboczny – nadmierną senność.

Moja intelektualna kondycja bardzo się zmieniała w ciągu wielu lat. Nigdy nie byłem bardzo dobrym uczniem. W gimnazjum i w liceum nieźle radziłem sobie w przedmiotach ścisłych. Ogólnie miałem problemy z koncentracją, raczej niską samoocenę, strach przed publicznymi wystąpieniami i wiele czasu spędzałam na komputerowych grach.
Pierwszy epizod mojej psychicznej choroby nastąpił, kiedy kończyłem 2-gą klasę liceum.  Po powrocie ze szpitala, gdzie spędziłem koło 2 miesięcy, brałem jeszcze spore dawki leków. W tamtym czasie nie mogłem nawet przeczytać zdania złożonego ze zrozumieniem. Ciągle byłem przyćmiony.

Miałem depresję. Szczerze myślałem wtedy, że nic już ze mnie nie będzie. Spałem często po 16 godzin. Wycofywałem się z życia towarzyskiego. Po wakacjach, w ostatniej klasie liceum dostałem „fory” w postaci indywidualnego toku nauczania i pamiętam jak mnie to ogromnie krępowało. Było mi wstyd, że nie potrafię zrozumieć naprawdę podstawowych rzeczy, i mi, dorosłemu facetowi nauczyciel musi tłumaczyć wszystko jak przedszkolakowi. Miałem wtedy ogromnie niską samoocenę, chowałem się z moimi schorzeniem przed rówieśnikami. Przyjaciele wprawdzie mnie nie opuścili, utrzymywałem z nimi kontakt, ale wstydziłem się przed nimi mojej choroby. Wizyty u psychiatry także krępowały mnie. Nie potrafiłem się wysłowić i wmawiałem sobie, że lekarz ma mnie za idiotę. Mój brak bystrości do tego stopnia mnie przytłaczał, że był on powodem mojej próby samobójczej. Pamiętam, jak przyszła do mnie wewnętrzna refleksja „nie potrafię się uczyć, ja już nigdy nic wartościowego nie wniosę dla tego świata. Nie jestem tu potrzebny.” Na szczęście, mimo szczerych samobójczych intencji, zjedzenie muchomora nie okazało się najlepszą z metod.

Ja w 2006 roku po pierszej psychozie. 
20 kg więcej niż obecnie..

Leki były dostosowywane do mojego stanu i powoli redukowane. Bystrość wracała stopniowo. Stopniowo, lecz wystarczająco szybko, bym na końcu roku szkolnego, mimo wciąż obecnej ociężałości lekowej, zdał maturę. Do tego zdałem na tyle dobrze, by zakwalifikować się na informatykę na politechnice.
Ale studia te kompletnie zawaliłem, skutki uboczne leków wciąż mnie bardzo przytłaczały. Miałem nadwagę i okropną senność. Nie byłem w stanie uczyć się nowych i trudnych dla mnie rzeczy. Nie nadążałem z materiałem. Musiałem przerwać studia.

Później pojechałem do Londynu, pracowałem fizycznie, schudłem. Po powrocie zapisałem się na Studium Kształcenia Podstawowego (SKP) na Politechnice Wrocławskiej. Miałem całkiem dobre wyniki i już wiedziałem, że nie zostałem ogłupiony na stałe przez chorobę i leki.

Niestety potem jeszcze kilka razy rzucałem leki i kilka razy zaczynałem naukę i jej nie kończyłem.
Kiedy byłem w dobrym stanie, wydawało mi się, że już zwalczyłem chorobę i mogę się obyć bez pigułek.
Za każdym razem wracały stany psychozy. Z kolejnymi kryzysami było podobnie jak z pierwszym. W pierwszych miesiącach po psychozie musiałem brać wysokie dawki (20mg olanzapiny, plus inne leki), żeby stłumić chorobę. To znowu bardzo tłumiło moją sprawność intelektualną. Zdolność koncentracji spadała drastycznie.
Było to jednak mniejsze zło w porównaniu z koszmarem psychozy.

Trzeba wiedzieć, że wychodzenie z kryzysu to jest okres przejściowy. Nie powinniśmy skracać go na własną rękę bez przewodnictwa lekarza. To jest chyba najtrudniejszy etap terapii. Pojawia się ogromna frustracja z powodu ograniczonej jakości życia przez duże dawki leków.
A wkrótce potem kolejna pułapka – chcemy jak najszybciej zmniejszyć sobie dawkę leku. Pewnie każdy podejmujący terapię psychotropami przez to przechodził. Wydaje się nam, że „już jestem OK, a lekarz wciąż mnie tak mocno faszeruje”. Warto jednak być cierpliwym i wytrzymać ten tydzień czy dwa więcej do obniżenia dawki.
Po moim ostatnim kryzysie, kiedy sam sobie modulowałem dawki, miałem kilkumiesięczny okres trwania w „pół-psychozie”. Dość normalnie funkcjonowałem, ale urojenia wplatały się często w moje codzienne życie i nie byłem do końca stabilny. Przez objawy wytwórcze moje życie codzienne było cięższe. Nie wątpię, że powrót do całkowitej stabilizacji zajął dużo więcej czasu, niż gdybym zbyt szybko nie zmniejszał dawek.

Z chorobą żyję od ponad 12 lat.  Mogę już śmiało powiedzieć, że najwięcej nauczyłem się w okresach, kiedy brałem leki i pewnie dzięki tym lekom. Studia inżynierskie ukończyłem biorąc leki nieprzerwanie.
Natomiast w okresach, kiedy odstawiałem leki, moja hiper-aktywność i poczucie nadludzkiej bystrości poprzedzające psychozę skutkowały tak naprawdę utratą produktywności. Logika wymykała się, kiedy urojenia brały górę. Nie byłem w stanie skupić się i racjonalnie myśleć.
Oglądając nagranie z takiego okresu wstydzę się sam siebie i uświadamiam sobie, że już nigdy nie chciałbym znajdować się w takim stanie. Wracanie do takich wspomnień, choć żenujące, daje dobrą motywację do kontynuowania terapii.
Bardzo ważne wydaje mi się dobranie optymalnej dawki leku, czyli takiej, która już działa, lecz nie tłumi umysłu nadmiernie. Lekarze z dużym doświadczeniem wiedzą, jakie są minimalne terapeutyczne dawki leków.
Sprawność umysłu jak najbardziej można zwiększać. Sam postrzegam siebie teraz jako dużo zaradniejszego, bystrzejszego i inteligentniejszego, niż kiedy miałem 17 lat przed chorobą. Moje zaburzenia nie zdyskwalifikowały mnie. Mogę czytać, zdobywać wiedzę o świecie, poszerzać horyzonty, uprawiać sporty, tak jak każdy zdrowy człowiek.

Nie chciałbym się usprawiedliwiać, że to tylko choroba jest przyczyną wszystkich moich problemów i życiowych porażek. Wiem, że wiele mogłem zrobić lepiej w przeszłości i to mi daje siłę do poprawiania siebie teraz.

Doceniasz to co robię?
Postaw mi kawę na buycoffee.to


Komentarze